Zaczynał Hugo Chavez z wielkimi hasłami o społecznej równości i perspektywie kraju bogatego i dostępnego dla wszystkich obywateli. Czerwony dyktator, pod butem którego niesamowicie męczyła się katolicka Wenezuela, zmarł jednak w stosunkowo młodym wieku a jego następca Nicolas Maduro poprowadził dzieło zniszczenia aż do końca, czyli sytuacji, w której kraj nie ma nawet papieru toaletowego, a parlament odmawia prezydentowi prawa do sprawowania urzędu i nie pozwala nawet na złożenie legalnej przysięgi.
Lider parlamentarnej opozycji Jorge Millan ogłosił w dniu 15 stycznia 2019 roku, iż Wenezuela nie ma obecnie prezydenta, gdyż parlament „rozpoczął proces przywracania porządku konstytucyjnego”. Wenezuelscy posłowie większością głosów przyjęli ustawę o „politycznym przejściu” do nowego rządu.
Maduro został zaprzysiężony 10 stycznia, w wyniku zeszłorocznych wyborów prezydenckich, w których ubiegał się o reelekcję i zarazem bezpardonowo zwalczał swoich politycznych rywali – m. in. poprzez osadzanie w więzieniu i odbieranie biernego prawa do startowania w wyborach. Oficjalne wyniki wyborów mówią o uzyskaniu przez niego 70 procent głosów, ale w te już mało kto wierzy. Opozycja zarzuca mu fałszerstwo a przewodniczący parlamentu Juan Guaido zaapelował o odsunięcie od władzy socjalistycznego dyktatora.
Wenezuela z kraju będącego czołowym na świecie eksporterem ropy i jedną z najdynamiczniej rozwijających się gospodarek Ameryki Łacińskiej w przeciągu niespełna dwóch dekad stała się bankrutem z hiperinflacją, z powszechną biedą i głodem (żywność wydawana jest na kartki) oraz z rosnącymi statystykami przestępczości. Był to kraj, w którym standard życia jeszcze w latach osiemdziesiątych znacząco przewyższał inne państwa Ameryki Łacińskiej w tym m.in. Meksyk i Argentynę. Ogromne złoża ropy, jakie posiada Wenezuela, gwarantowały jej stałe zyski przez setki lat naprzód, ale nie mogły utrzymać poziomu rozwoju kraju przy wszystkich szkodliwych działaniach, jakie podjęli w tym czasie rewolucyjni socjaliści.
Wszystko to za sprawą bezprecedensowych „reform” rodem z poprzedniej epoki, w tym nacjonalizacji całych gałęzi gospodarki, prześladowań opozycji politycznej i licznych przedsiębiorców (w tym także katolików) oraz zamrożenia wymiany handlowej z najpotężniejszymi krajami świata. W Wenezueli próbowano uregulować każdy aspekt gospodarki oraz wymusić na upaństwowionych firmach efektywność produkcji i handlu. To oczywiście nie mogło się udać. Na ten moment z Wenezuelą nie handlują Stany Zjednoczone i Kanada, embargo wprowadziła także cała Unia Europejska.
Warto przeczytać także: